Życie łowcy – czyli najlepsze jedzenie świata

{:pl}Niewielka, bezludna wysepka; gdzieś na Karaibach
Lady Blue leniwie bujała się na falach w malowniczej zatoczce z białym piaskiem i mnóstwem palm. Mały, ciemnoniebieski kadłub był jedynym zakłóceniem na turkusowej wodzie. Słońce prażyło niemiłosiernie, ale na szczęście lekki pasat przynosił ulgę w walce z upałem. Wokół nie było żywego ducha. Nie licząc kilku polujących pelikanów i żółwi pływających pod jachtem. Byliśmy zupełnie sami. Pod pokładem unosiły się kuszące zapachy i słychać było odgłosy smażonego jedzenia.

„Karaibskie życie!” – westchnął mój dobry przyjaciel Diego, gdy wsuwaliśmy świeżo wyciągniętą langustę. Jeśli wiesz gdzie szukać i ponurkujesz trochę pośród kamieni porośniętych przez korale, na pewno ją znajdziesz. Usmażone na maśle i czosnku, białe mięso wybieraliśmy rękami z twardego pancerza i zakrapialiśmy sokiem z cytryny. Pyszności! W wiszącej na rufie siatce leżały dojrzałe mango. Sezon na te słodkie owoce właśnie się zaczął. Znajomi, którzy mają je w ogrodzie dobrze, zaopatrzyli mnie przed tym jednodniowym rejsem. To był nasz deser.

Tropikalny las deszczowy; Dominika

Kolejna intensywna ulewa właśnie dobiegała końca. Teraz kapało już tylko z drzew. Będzie kapać, aż do następnego deszczu. Taki jest właśnie urok tropikalnej puszczy. Pada przez cały czas. Z otaczających na górskich zboczy unosiła się biała para. Ścieliśmy kilka liści bananowca i wykorzystaliśmy jak parasole. Nie zważaliśmy na opady. Pokonywaliśmy kolejne kilometry, idąc krętą ścieżką między zielonymi wzgórzami. Bartek, Milena, Michał oraz ja. Czwórka jachtostopowiczów, która niedawno przypłynęła tu z Europy, a teraz zachłyśnięta Karaibami, odkrywała ich sekrety.
Za jednym z wielu zakrętów polna droga się urwała. Przed nami stała ściana lasu. Weszliśmy między drzewa. Po dłuższej chwili przedzierania się przez wysokie trawy i sprężyste pnącza trafiliśmy na niewielką polanę. Delikatna mgła rozpraszała promienie słoneczne, a w połączeniu z parnym powietrzem sprawiała, że czuliśmy się niczym w jakiejś zaczarowanej krainie. Dookoła latały zwinne kolibry w poszukiwaniu kwiatów. Na środku rosło kilka drzew. Ich gałęzie uginały się pod ciężarem owoców. Grejpfruty!

Te jednak były zupełnie pozbawione lekko gorzkiego smaku, który znamy kupując je w sklepie. Po prostu słodkie! Napełniliśmy nimi nasze plecaki i obładowani dalej eksplorowaliśmy dżunglę. Tego wieczoru czekała nas uczta. Na jachcie mieliśmy świeżą rybę złapaną poprzedniego wieczoru i karaibski rum! A, że Michał jest barmanem…

Wielki błękit dookoła; gdzieś na Atlantyku
Jest branie! – krzyknął lekko podniecony kapitan – Zwijajcie genue! Musimy zwolnić!

fot. Barbara Dąbek

Dwudziestometrowy katamaran zmniejszył prędkość, co miało ułatwić walkę z rybą. Kilka minut szalonego kręcenia kołowrotkiem i niemal metrowa Mahi-Mahi była już na pokładzie. Krótka szamotanina, która zupełnie ucichła po wlaniu małej porcji taniego i bardzo mocnego rumu w jej skrzela. To stary żeglarski sposób na uśmiercenie ryby. Niebiesko-zielono-złota Mahi po śmierci traci swoje kolory i robi się srebrna.
Zabrałem ostry nóż i zająłem się oprawianiem zdobyczy. Przez następne trzy dni pięcio osobowa załoga miała co jeść. Trzy różne sposoby podania, w tym sashimi, którego nie powstydziłaby się żadna japońska restauracja.

Ostatnie półtora roku zeszło mi na czterech podróżach przez Atlantyk i dziesięciu miesiącach spędzonych na Karaibach. Życie na morzu i rajskich wyspach umożliwiło mi przejście na całkiem nową dietę. Dietę łowcy i zbieracza. Można rzec pierwotną. Ryba dopiero co złowiona i smażona smakuje po prostu najlepiej na świecie. Ciężko mi znaleźć coś, z czym mógłbym ją porównać. Słodki smak owoców, grillowanie jedzenia na liściu palmowym czy soczyste i delikatne owoce morza już zawsze będą dla mnie związane z Karaibami.

Oczywiście miałem też okresy jadania w amerykańskich fast foodach. Tak, są takie na Karaibach. Nie na wszystkich wyspach. Jednak część z nich to typowa komercha specjalnie pod turystów z USA. Kreole namiętnie odwiedzają przydrożne budki, sprzedające grillowane kurczaki i żeberka z frytkami. Też całkiem smaczne. Niestety nawet mi – człowiekowi, który nie ma pojęcia o zdrowym odżywianiu udało się zauważyć różnice w funkcjonowaniu organizmu. Las deszczowy i wędkowanie zdecydowanie wygrywają z hamburgerem i frytkami. Człowiek czuje się po prostu lepiej. Chyba faktycznie jesteś tym, co jesz.
Marek Kramarczyk{:}{:en}Tiny, unhabitant island
Lady Blue were moving lazily on waves in charming bay with white sand and plenty palm trees. Small, dark blue hull was only thing on turqouise water. Sun made air unpleasant hot. Fortunately trade wind was bringig relief in fight with heat. Nobody was around. If were not few pelicans above boat and turtles under. We were alone. Below deck you could smell frying food.
„Caribbean life!” – said my good friend Diego while we were eating freshly caught langusta. If you know where to find and dive around rocks you will meet one of them. White meat fried on butter and garlic we ate by hands. Delicious! In hanging net were few sweet mangos. Season for this fruits has already started and my friends who have some trees in garden gave us lots of them. They were incredble tasty. Tropical rain forest, Dominica
Another big rain has ended. Now drops were falling only from trees. It will be like that until next heavy rain. That is charm of the rain forest. It is raining all the time. From surrounding mountains rising white steam. We cut few banana tree leafs and used as umbrellas. We didnt care about weather. We passed few kilometers by curvy path between green hills. Bartek, Milena, Michał and me. Four boat hitchhikers who recently sailed here from Europe and now amazed by Caribbean were discovering its secrets.
By one of many curves path disappeared. In front of us stayed wall of trees. Went through. After while of fighting with high grass and dense growing plants we found small field. Delicate fog and humid air made the atmoshere like from completely different world. Hummingbirds were flying around and looking for flowers. In the middle were few trees. Their branches were full of fruits. Grapefruits!
These were sweet, not like in big markets. We filled our backpacks and continued exploring of jungle. This night we prepared big supper. On yacht we had fresh fish caught day before and Caribbean rum! Lucky we, because Michał is bartender… The great blue, somewhere on Atlantic
We have something! – cried excited captain – Roll genoa! We must slow down!
Twenty meter catamaran slowed, what should have help fight with fish. Few minutes of crazy struggling on reel and almost three feet Mahi-Mahi were on board. We killed it. After death this blue, green and gold fish loose its colors and become silver.
I took sharp knife and prepared the fish. For next three days five people of crew have food. Three ways of serve included sashimi, which could be in restaurants menu.

Last one and half year was for me filled by four Atlantic crossings and ten months on Caribbean. Life on sea and tropical islands allowed me to eat new kind of food. Diet of hunter and collector. Fish just caught from the sea tastes the best in the world. Hard to find something to compare with. Sweet fruits, grilled food on palm tree leaf or juicy sea food always remains me Caribbean.
Of course I had periods with eating junk food. Yes, they are on Caribbean to. Not on all islands. However some of them are prepared especially for comercial American tourists. Creols often visit small places with local food which is grilled chicken or ribs with french fries. Also very good. Unfortunately even I – guy who have no idea about healthy diet – noticed difference in my body. Tropical rain forest and fishing win with hamburgers and fries. You feel just better.

Marek Kramarczyk{:}