Jakie jest najodleglejsze miejsce na Ziemi? Z odwiedzonych przez ze mnie, na pewno są nim Markizy. Nigdzie nie czułem się bardziej na końcu świata. Gdy wpiszemy tą nazwę w Google Maps to czerwona pinezka pojawi nam się dokładnie na środku Pacyfiku.
Jak się tam dostać?
Po raz pierwszy odwiedziłem ten archipelag, gdy pracowałem na jachcie. Wypłynęliśmy z Panamy, po drodze zahaczając o Galapagos. Później czekał nas najdłuższy odcinek tej podróży – 3000 mil morskich. Po 19 dniach na Oceanie Spokojnym docieramy na Markizy.
Rzucamy kotwicę w Zatoce Dziewic na wyspie Fatu Hiva. Zdecydowanie najpiękniejszym miejscu w jakie dotarłem na pokładzie jachtu. Był to jednocześnie najdłuższy rejs bez zawijania do portu w moim życiu. A teraz nie dość, że trafiłem do tej zjawiskowej zatoki, to zaraz po przypłynięciu wokół jachtu pojawiły się dwumetrowe manty. Nie pozostało nic innego, niż wskoczyć do wody i pływając z nimi, cieszyć się z powitania jakie przygotowała nam Polinezja Francuska.
A jak ktoś nie żegluje? Pozostaje podróż samolotem. Długa i nietania. Najpierw trzeba się dostać na Tahiti, czyli już drugi koniec świata. Można wystartować z Paryża linią FrenchBee. Potem ze stolicy wyspy, miasta Papeete lokalne linie lotnicze zabiorą was na Markizy. Innym sposobem zwiedzania jest rejs statkiem Aranui. Zaopatruje on Markizy w towary i zabiera także turystów, zatrzymując się na trasie na atolach Tuamotu.
Markizy – opis archipelagu
Na Fatu Hivie żyje około 500 mieszkańców. Mimo to, pierwszy tubylec mówiący po angielsku, na wieść o tym, że jestem z Polski, radośnie krzyknął: Lewandowski! Tak, piłkę nożną oglądają nawet w tak odległych miejscach.
Za pierwszym razem zatrzymywaliśmy się na Fatu Hiva, Hiva Oa i Tahuata. Jednak był to bardzo krótki pobyt, bo ścigały nas terminy. Jednak Markizy bardzo mi się spodobały. Po skończeniu pracy poleciałem na wyspę Nuku Hiva na wakacje.
Cały archipelag składa się z 15 wulkanicznych wysp z czego tylko 6 jest zamieszkałych. Populacja to około 9000 osób. Najbardziej zaludniona i największa jest wspomniana Nuku Hiva. Jednocześnie to ośrodek administracyjny, który mieści się w miasteczku Taiohae, zamieszkanym przez około 2000 mieszkańców.
Krajobraz Nuku Hiva
Podczas pobytu na Nuku Hivie zaskoczył mnie krajobraz. Spodziewałem się tropikalnego lasu deszczowego. Natomiast lotnisko, na którym lądowałem otoczone było przez wyschnięte trawy. Podczas jazdy autostopem w kierunku miasteczka klimat się zaczął zmieniać. Po przejechaniu pierwszej grani trawy zrobiły się zielone. Za następną pojawiły się drzewa iglaste, trochę jak u nas w Bieszczadach. Później był las liściasty i w końcu roślinność tropikalna.
Markizy są znane z tych pięknych zatok. Już na wstępie zobaczyłem tą według mnie najlepszą, jednak Nuku Hiva godnie staje w szranki. Moje dwie ulubione to Hatiheu i Anaho znajdujące się na północy tej zielonej i górzystej wyspy. Są też pełne rekinów i płaszczek, co na pewno dodaje im jeszcze więcej egzotyki.
Markizy i tamtejsi mieszkańcy
Prawdziwym skarbem Markizów są jednak ich mieszkańcy. Uśmiechnięci, umięśnieni i wytatuowani. Wyglądają jak wyjęci żywcem z bajki Moana A kiedy przypływa wspomniany wcześniej Aranui, to nawet ubierają się tak samo. Są niezwykle gościnni i z chęcią pokażą kawałek raju każdemu, kto zapyta.
Każdy szanujący się mężczyzna posiada liczne tatuaże. W tradycyjnych polinezyjskich wzorach symbole mają konkretne znaczenie. I kiedyś przedstawiały historię życia danego człowieka. Kobiety gustują za to w kwiatach. Nieodłącznym elementem ubioru dziewczyn na Markizach są kwiaty. Przeważnie wetknięte za uchem lub w postaci wianku na ważniejsze wydarzenia. Najciekawszym jest na pewno kwiat perfumowy, który pachnie tak intensywnie i przyjemnie, że kilka może posłużyć za pokojowy odświeżać powietrza. Działają przez kilka tygodni, nawet jeśli są już wysuszone.
Z czego oni żyją?
Miejscowi utrzymują się głównie ze zbiorów kopry. To nic innego, tylko wysuszony miąższ kokosowy. Robi się z niego mydła, olejne i inne kosmetyki. My znamy go pod postacią wiórków kokosowych. Na Markizach rośnie mnóstwo palm i wielu miejscach zobaczymy suszącą się koprę. Zanim ją dostrzeżemy nasze nozdrza wypełni intensywny słodką-mdły zapach. Tak właśnie pachną Markizy.
Poza tym popularne jest sprzedaż rękodzieła. Markizy są zamieszkiwane przez najlepszych rzeźbiarzy na Polinezji. Większość ich dzieł jest eksportowanych na Tahiti, Bora-Bora i inne komercyjne wyspy. Ale tutaj kupimy wszystko kilkukrotnie taniej. Najpopularniejszą pamiątką są figurki Tiki, które gromadzą manę i zapewniają domostwom dobrą energię.
Wykonywane najczęściej z drewna lub skał wulkanicznych są na wyposażeniu każdego domu na mieszkańców. Często większe posągi są ustawiane w ogródkach, przy drogach czy parkach. Stare rzeźby możemy znaleźć w ruinach dawnych miejsc kultu. Pamiętają one czasy wielkich migracji na Polinezji, kiedy to dzielni eksploratorzy przemierzali bezkresny Pacyfik na typowych katamaranach Vaka.
Gdzie mieszkać?
Na Nuku Hivie nie ma wielu turystów. Dlatego hoteli jest kilka i są raczej drogie. Ja mniej więcej połowę pobytu spałem u miejscowych, bo często mnie zapraszali, a połowę w takim pensjonacie, gdzie stali mieszkańcy jeżdżą na weekend. Znajduję się w na plaży w zatoce Anaho. Ten akurat jest bardzo tani. Płaciłem około 10 euro za cały pokój. Budynek nie mieści się przy plaży, a na plaży właśnie. Można się tam dostać jachtem, łódką lub czeka nas spacer przez góry, bo nie ma tam żadnej drogi przejezdnej samochodem.
Po wyspie bez problemu można się poruszać autostopem. A przynajmniej do tych wiosek połączonych drogą. Jeśli podróżujemy w większej grupie warto pomyśleć o wynajęciu samochodu. Można bez problemu zrobić to w Taiohae. Stolicy oraz ośrodku administracyjnym na Markizach.
Na co trzeba uważać?
Zacznę od komarów. Na pewno występują tu jedne z najzacieklejszych jakie dane było mi spotkać podróżując w tropikach. Jednak to nie koniec. Jeszcze gorszy jest endemiczny gatunek muszek zamieszkujący Markizy. Miejscowi zwą je No-No. Wyglądają mniej więcej jak nasze owocówki, ale są czarne. Ich ugryzienia się nie czuje. Tylko potem drapiesz się przez kilka dni, czasem do krwi. Uważajcie.
Tutaj jest na nie kilka sposobów. Czasem rozpala się ogniska i ludzie pracują w dymie podczas zbiorów kopry. Stąd czasami spotkamy unoszący się w środku lasy dym. To nie pożar, po prostu ktoś tam teraz pracuje. Używa się także oleju kokosowego z domieszką cytryny. Działa, ale ja najbardziej polecam specyfiki z wysoką zawartością DEET. Te są groźne dla skóry, ale i najskuteczniejsze.
Nie jedźcie ryb z Anaho, bo jest tam rafa pełna ciguatery. Teraz się o tym nie będę rozwodził, ale w przyszłości powstanie wpis o zagrożeniach w tropikach. Aaa! I oczywiście patrzcie w góry, bo kokosy naprawdę spadają!
Markizy inspirują
Ten archipelag zachwyca! Zachwyca krajobrazami, naturą. Zachwyca tymi uśmiechniętymi ludźmi, którzy żyją sobie gdzieś na środku największego oceanu na świecie. Imponuje odległością od wszystkiego innego.
To właśnie na Markizy przypływali słynni pisarze Herman Melville czy Robert Luis Stevenson oraz malarz Paul Gauguin w poszukiwaniu inspiracji. Którą zresztą znaleźli sądząc po ich dziełach. Mnie też te wyspy zachwyciły i zachwycają nadal, gdy oglądam zrobione tam zdjęcia. Jeśli ktoś będzie miał okazję tam dotrzeć, to zdecydowanie warto.