Autostop Race – zabójca idei?

{:pl}

Zawsze negatywnie odnosiłem się do autostopowych wyścigów. Moje opinie mogły być krzywdzące, ponieważ nigdy nie byłem uczestnikiem takiego wydarzenia. Gdy pewnego kwietniowego wieczoru na Miasteczku Studenckim AGH, pojawił się pomysł majówkowego wyjazdu do Grecji, to trzeba było wykorzystać taką okazję. Następnego dnia, razem z Michałem byliśmy już w drodze na półwysep Chalkidiki. W prawdzie wyścig startował z Wrocławia, jednak my oszukując nieco, ruszyliśmy z Krakowa. A ja wkrótce miałem się przekonać, czy faktycznie miałem rację, twierdząc że pośpiech to ostatnia rzecz, którą należy łączyć z autostopem.

Tak prezentuje się meta wyścigu.

Tak prezentuje się meta wyścigu.

Łapanie szło w miarę dobrze, zwłaszcza że zespół dwóch brzydkich gości, ma zawsze pod górkę. Obawiałem się zawodników na trasie, co w teorii miało znacznie wydłużyć czas stania na poboczu. W końcu z Polski wystartowało 1000 oficjalnych uczestników. Poza nimi kilkuset jadących, tak jak my, na krzywy ryj, czyli bez żadnych pakietów startowych. Jednak niczego takiego nie dało się zauważyć. Powiem wręcz, że było odwrotnie. Częsty widok ludzi z plecakami przy drogach, powodował wzrost zaufania kierowców, niejednokrotnie zatrzymujących się z czystej ciekawości.

Częsty widok na trasie

Częsty widok na trasie

Pierwszego dnia dotarliśmy do węgierskiego Szeged, przy samej granicy z Serbią. Było już po zachodzie słońca i zastaliśmy już cztery pary szukające podwózki. Początkowo było sympatycznie, panowała piknikowa atmosfera, a narastający chłód był skutecznie zwalczany węgierskim winem. Ilość autostopowiczów rosła systematycznie, gdy przekroczyła 20 osób już wiedzieliśmy, że dzisiaj raczej nie wyjedziemy. Wtedy też spotkał mnie, pierwszy przykry incydent tego wyjazdu. Na stację podjechał bus, z którego wysiadła uczestniczka wyścigu. Chciała pożyczyć mapę, żeby pokazać coś kierowcy. Widząc, że zbiera się do odjazdu, poprosiłem o zwrot mojej własności. Zbyła mnie wskazując kolegę, któremu rzekomo ją oddała. Niestety gdy do niego podszedłem, zatrzasnęła drzwi i odjechała, bezczelnie kradnąc moją mapę.

 Ludzi wciąż przybywało, stworzona kolejka do łapania wcale się nie zmniejszała, więc nadszedł czas na nocleg. Wczesnym rankiem ktoś stwierdził, że wcale nie wiadomo kto był pierwszy. No i z miłej wieczornej atmosfery nie zostało nic, wszyscy rozpierzchli się w poszukiwaniu dogodnej miejscówki do łapania. To w końcu był wyścig. Walka o każdy samochód wyglądała niczym starcie dwóch staruszek o szynkę z promocji w biedronce. Ze stacji wyrwaliśmy się przed południem, uratowani przez tureckiego kierowcę, jechaliśmy do Sofii.

Dla mnie osobiście to właśnie była największa różnica w porównaniu z normalnym autostopem. Zwykle gdy spotykałem kogoś na stacji, zawsze podchodziłem z uśmiechem na twarzy. Dzielenie się jedzeniem, opowieściami i planami, powodowało, że ociągałem się z dalszym łapaniem bo było po prostu miło. Podczas wyścigu, lądując na stacji gdzie czeka kilkanaście (kilkadziesiąt) osób, tego nie odczułem. Niby jest miło, niby fajnie, ale pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to „O nie! Konkurencja.”. Wydaje mi się, że nie tylko ja miałem takie odczucia.

Gromadka rośnie

Gromadka rośnie

Po kolejnych dwóch dniach byliśmy już w Grecji. Jednak teraz czekał nas najtrudniejszy etap podróży. Niezależnie od obranej trasy, wszystkie drogi przechodziły przez Saloniki. To właśnie tam, ze względu na ogromną liczbę osób, większość uczestników ostatni etap przejechało kursowymi autobusami. My zdecydowaliśmy się jechać do samego końca stopem. W sumie, to nawet nie mieliśmy wyboru, ponieważ nasze koleżanki dotarły do celu poprzedniego dnia, nie oszukując z publicznym transportem. Mimo początkowych trudności była to świetna decyzja, u samego celu czekała na mnie najlepsza jazda w życiu. Kręta, górska droga, klify i morze zrobiły genialny klimat. W sam raz do jazdy w sześcioro, na pace zdezelowanego, cygańskiego pickupa.

Pickupy to zdecydowanie najlepszy środek transportu autostopowicza

Pickupy to zdecydowanie najlepszy środek transportu autostopowicza

Na miejscu zastaliśmy zapełniające się pole namiotowe. Mieliśmy szczęście i rozbiliśmy wśród świetnych ludzi, z którymi trzymaliśmy się przez cały pobyt w Kalamitsi. Sama impreza na miejscu w dużym stopniu przypominała studenckie juwenalia. Może otaczająca sceneria była lepsza. Poza tym było klasycznie: koncerty, imprezy na plaży, animacje w ciągu dnia i festiwal kolorów. Oczywiście nie mogło zabraknąć dużych ilości alkoholu. Przy takiej ilości osób, znaleźli się tacy, którzy umiaru nie znają. Zaowocowało to urwanymi kranami, walającymi się śmieciami, a nawet odchodami pod prysznicem. Niestety wszystko to odbywa się pod hasłem autostopu. Tak to już bywa, że kilkadziesiąt osób postawi w złym świetle całą resztę.

Łatwo pomylić z juwenaliową plażą na miasteczku studenckim

Łatwo pomylić z juwenaliową plażą na miasteczku studenckim

Pokazy greckich tancerzy

Pokazy greckich tancerzy

Festiwal kolorów

Festiwal kolorów

Aktywne plażowanie

Aktywne plażowanie

Ceny na kampingu były śmiesznie wysokie. Dwie konserwy rybne kosztowały tyle samo co ryba w restauracji. Wyjątkowo stołowaliśmy się w nadmorskiej knajpie. Jedzenie było wyśmienite. W alkohol zaopatrywaliśmy się u miejscowej starszej pani. Zresztą domowy bimber i wino, można było dostać w co drugim domu. Przez to, nasze towarzystwo nazwało się Ekipą Lokalnej Babiczki, którą serdecznie pozdrawiam.

Warto było odpocząć nieco od imprezowego zgiełku i zobaczyć wspaniałe widoki półwyspu Chalkidiki. Jest jedno z najpiękniejszych miejsc jakie dane mi było ujrzeć.

Ekipa Lokalnej Babiczki

Ekipa Lokalnej Babiczki

Razem z bohaterką wyjazdu

Razem z bohaterką wyjazdu

Posiłki na wypasie

Posiłki na wypasie

Podsumowując mogę stwierdzić, że Autostop Race na pewno nie pozwala na czerpanie z radości z rzeczy za, które tak cenie autostop. Nie da się poznać kultury kraju od środka, bo spędza się czas na jednej, wielkiej imprezie. Myśl, że każdy dzień obsuwy, skraca zabawę na miejscu powoduje pośpiech. Ten z kolei, wydłuża każdą minutę spędzoną na poboczu. Sprawia, że inni uczestniczy stają się konkurencją. Do tego zabawa w stylu zbliżonym do juwenaliów, nie jest tym co chciałbym robić w takim pięknym miejscu. Nie sposób jednak, odmówić wyścigowi możliwości poznania fantastycznych i nietuzinkowych ludzi. Jest to, także doskonała okazja do skosztowania tej formy podróżowania po raz pierwszy. W kupie raźniej i jakoś łatwiej się wybrać. Nie zostałem fanem takich wydarzeń, ale nie mogę powiedzieć, że już nigdy tego nie spróbuje. Jeśli ktoś nigdy nie jeździł stopem, a waha się nad wystartowaniem w Autostop Race. Niech rusza!

Właściwie to teraz wymyśliłem jak przedstawić to w jednym zdaniu. Jeśli ktoś dotarł do tego momentu to przepraszam za zajęty czas.

„Podróż autostopem zaczyna się tam, gdzie kończy się wyścig.”

Marek Kramarczyk albo Paulo Coelho

{:}{:en}

I’ve always had negative opinion about hitchhiking races. It could be little unfair because I’ve never taken part in that kind of event. When in one April evening at University Campus appeared an idea of long weekend trip to Greece I must have got for it. Next day, I and Michał were going to Chalkidiki. Although the race was started from Wroclaw, we cheated a little and we began in Cracow. In short time I would know  I had right saying that rush is the last thing which can be connected with hitchhiking.

Tak prezentuje się meta wyścigu.

That’s how looks race finish

Catching was going quite well, especially that team of two ugly guys always makes it harder. I was afraid about great number of participants on the race route. Theoretically that increases waiting time near the road. A thousand of registered players started from Poland. Beyond them few hundreds, like us, unofficial hitchhikers. Nothing like this had place. I must say it was completely opposite. Many people with backpacks near the street, caused that drivers stopped sooner, many times just because of curiosity.

Częsty widok na trasie

Common view near the street

On the first day we arrived to Hungarian Szeged, close to Serbian border. It was after sunset and we met four pairs looking for cars. At the beginning it was funny and nicely, just picnic atmosphere. Evening cold was fought by Hungarian wine. Amount of hitchhikers increased from hour to hour, when there were over 20 of them, we knew that we would spend this night on gas station. Then first bad things of this trip happened. Small bus stopped at station, young girl got out from it. She was race participant. She wanted to borrow a map to show something to her driver. I noticed that she was preparing to leave so I asked her about return my map. She tricked me out and said that she gave back my property to my friend. Unfortunately, when I asked him about it, she just closed the door and left, insolently stealing the map.

People continued to arrive, a line made up to catch didn’t get smaller, so it was time to sleep. In  early morning someone said that we didn’t know who was first in the line. In that way from calm evening atmosphere left nothing. Everyone spread out for looking good place to catch. It was a race. Fight about each car looked like clash of two old women about ham in discount price in the market. We managed to leave station just before noon, rescued by Turkish driver. We’re going to Sofia.

For me personally exactly it was the biggest difference comparing to usual hitchhiking. Common and simple meetings on gas stations always caused big grin on my face. Sharing food, stories and plans make that I put off decision about looking for new driver. It was just nice. During the race, staying in one place with several dozens of waiting people doesn’t provide those feelings. Maybe it is pleasantly, maybe it is funny, but my first thought was “Oh, no! Competition”. I think not only me has similar opinion.

Gromadka rośnie

Gathering is getting bigger

After next two days we were in Greece. However, before us would have been the hardest part of journey. It didn’t matter which route we took, all ways went via Thessaloniki. In that city because of great number of hitchhikers, most of participants rode last part by bus. We decided to finish race by catching cars. Actually, we didn’t have a choice. Our friends arrived the day before, without any cheating with public transport. Despite difficulties at beginning it was a great decision. On the finish was waiting the best ride in my life. Curved, mountain road, cliffs and sea made fantastic climate. It fit perfect to ride in six person on gipsy pickup.

Pickupy to zdecydowanie najlepszy środek transportu autostopowicza

Pickups are definitely the best way of transport for hitchhiker

On the place we saw filling up camping . We had luck and put our tent among great people, we stayed with them all time in Kalamitsi. The finish party was very similar to student festival. Maybe surrounding landscape was better. Beyond that it was classy: concerts, beach parties, animation during day and festival of colors. Of course it couldn’t be done without huge amount of alcohol. With so many people, there were a few who didn’t know when to stop drinking. That caused broken bathrooms, thrash in every place and even excrements in the shower. Unfortunately all that made by “hitchhikers”. Sometimes several persons allow to make other people bad opinion for all rest.

Łatwo pomylić z juwenaliową plażą na miasteczku studenckim

It is easy to think that is student festival

Pokazy greckich tancerzy

Show of Greece dancers

Festiwal kolorów

Festival of colors

Aktywne plażowanie

Active sunbathing

Prices on camping was ridiculous expensive. Two cans  of fish cost  the same like fish in restaurant. Exceptionally this time we ate in seaside restaurant. The food was delicious. We were making alcohol supplies at local old lady. Anyway hooch was available in every second home. Because of that we called ourselves Crew of Local Lady.

It was worth to rest a little from party chaos and saw wonderful scenery of Chalkidiki. It is one of the most beautiful places I’ve ever seen.

Ekipa Lokalnej Babiczki

Crew of Local Lady

Razem z bohaterką wyjazdu

Local Lady herself

Posiłki na wypasie

Exclusive meals

Summing up I can say that hitchhiking race  for sure doesn’t allow for enjoying things which makes this kind of travelling so important to me. It is impossible to know foreign culture from inside, because we spend time on one big party. Thinking about each day of delay which decrease party time, caused rush. It makes each minute spend near the road longer. Change other hitchhikers into competition. Also having fun like during student festival isn’t thing which I want to do in such beautiful place. I must admit that the race is great opportunity to meet fantastic and extraordinary people. Additionally it is very good occasion to try hitchhiking first time. Together is not so weird and it is easier to start. I didn’t become a fan of this kind event, but I can’t say that I won’t do it again. If someone hasn’t hitchhiked and thinks about taking part in race, just do it!

Actually, I’ve just made up with writing it in one sentence. So if you reached this part, I am sorry for taking your time.

„Travel by hitchhiking begins when the race ends.”

Marek Kramarczyk or Paulo Coelho

{:}