{:pl}

Cisza

Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. To oznaczało pierwszą wachtę na moim drugim Atlantyku. Jeśliby nie liczyć tych kilku i z przed tygodnia, gdy musieliśmy zawrócić z powodu nieszczęsnego podarcia żagla. Już nie mogłem się doczekać widoku nieba nad oceanem. Nieba pełnego gwiazd, tak wyraźnych i tak bliskich. Czysta noc, zupełnie niezanieczyszczona sztucznym światłem ludzkich osad. Spojrzałem na powierzchnie wody i oniemiałem. Ocean zniknął! Zamiast żeglować lecieliśmy pośród ciał niebieskich, tak jakbyśmy znaleźli się w kosmosie.

Wiatr ucichł kompletnie. Nie było żadnego, nawet najdelikatniejszego powiewu. Tafla wody stała się gładka niczym masło, przecinane przez dwa noże będące kadłubami katamaranu. Gwiazdy odbijały się w niej, jak w zaczarowanym zwierciadle. Rozpoznawałem poszczególne konstelacje; Oriona, dwie Niedźwiedzice tańczące w swoim ciągłym układzie. Każdej nocy duet wskazujący żeglarzom północ, tym razem wirował w kwartecie.

Po dwóch godzinach kosmicznego rejsu przed dziobem pojawiła się ognista łuna. Czerwona lawa rozlewała się po Atlantyku i górującym nad nim niebem. Gdy już niemal sięgnęła jachtu, na horyzoncie pojawiło się pomarańczowe słońce. Po chwili uniosło się na tyle wysoko, że cała czerwona poświata rozpłynęła się, przywracając bezkresnemu oceanowi jego błękit.

IMG_4113 IMG_4156

Stojąc na siatce rozpiętej pomiędzy pływakami spojrzałem w dół i dostrzegłem swoje odbicie w wodzie. Przez cały dzień jej powierzchnia była lustrem. Wokoło nie działo się zupełnie nic. Wiatr postanowił zrobić sobie wolne na dłużej. W zasięgu wzroku było tylko kilka chmur odbijających się gdzieś w dole.

IMG_4169

O zachodzie sceneria była zupełnie inna. Atlantyk zamienił się w mleko o lekko różowym odcieniu. Znów lecieliśmy, tym razem w chmurach. Wznosząc się wyżej i wyżej, aż niebo pociemniało i pojawił się księżyc. Wszystko zaczęło się od początku. Wyczekując jakiejkolwiek morskiej bryzy pozostało mi podziwiać ten wyjątkowy spektakl raz jeszcze.

Grot

Ocean się zmarszczył, bandera ponownie zaczęła powiewać na niezbyt silnym wietrze. Czas postawić żagle po niedawnej wizycie u żaglomistrza. Grot powoli wjechał na maszt. Wieje lekka bryza, lecz dla bezpieczeństwa tylko pierwszy ref. Chwilowo odpoczywamy od głośnego hałasu silników.

Mija kilka godzin. Niespodziewanie słychać odgłos prucia. Siła wiatru wynosiła zaledwie dwanaście węzłów. Patrzymy z niedowierzaniem jak świeżo zrobione szycie z gracją puściło. Fachowiec się nie postarał i wygląda na to, że tygodniowa wizyta na Saint Martin okazała się zupełnie niepotrzebna. O kolejnym powrocie nie było już mowy.

untitled (13 of 99)

Główny żagiel wylądował na pokładzie, a my zabraliśmy się za igły i nici. Szyliśmy starannie w dwóch zespołach przez dwa dni. Nasze szycie dotrwało do Europy, co nie oznaczało końca kłopotów. Pewnej wachty usłyszeliśmy trzask. Grot znów wisi sflaczały. Tym razem dla odmiany poszła jedna z szekli.

Prognozy mówią o wietrze w dziób przez następne dni. Nie podejmujemy się napraw, zapada decyzja, że do Azorów dociągniemy na silnikach. Warkot stał się naszą codziennością. Do portugalskiego archipelagu jest nie daleko, ale silne podmuchy sprawiały, że się wleczemy i nerwowo spoglądamy na wskaźniki poziomu paliwa w zbiornikach. Udało się kolejny raz, a my szykowaliśmy się na kolejny przymusowy postój, teraz na Faial. IMG_4596

Wieloryb

Kilka dni oczekiwania na naprawę umilały wizyty na innych polskich jachtach, wieczory w żeglarskich knajpach i zwiedzanie dziewiczych i zielonych Azorów. Gdy wszystko było gotowe, nad wyspami rozpętał się sztorm. Jak na prawdziwych żeglarzy przystało przeczekaliśmy go w porcie tracąc kolejne cztery doby.

IMG_4556

Wreszcie wyruszyliśmy w ostatni etap na Atlantyku, a ja cały czas myślałem o tym czy zobaczę jakiegoś wieloryba. Był to już ósmy miesiąc żeglarskiej przygody i wciąż żadnego nie spotkałem. Na szczęście okolica z nich słynie, więc szansa była całkiem spora. untitled (175 of 296)

Minęły dwa dni od opuszczenia mariny w Horcie. Czas mojej wachty leniwie płynął, a słońce mile przygrzewało. Nagle zauważyłem poruszenie wśród błękitnych fal. Szary kształt wyłonił się z głębin. Był za duży jak na delfina. Wtedy w powietrze wystrzeliła fontanna wody. WIELORYB! WIELORYB! Moje głośnie krzyki niosły się po pokładzie i wkrótce cała załoga pojawiła się podziwiać ogromnego ssaka. W górę buchnęło jeszcze kilka strug, by po chwili zwierzę zanurzyło się z powrotem w oceaniczną toń. untitled (68 of 252)

Zobaczyłem wieloryba i radocha była niesamowita. Mimo niemal codziennych odwiedzin delfinów, które i tak zawsze podziwiam z dziobu gdy jest ku temu okazja, to właśnie krótka wizyta jednej z największych istot na Ziemi zapadła w pamięć najbardziej. Po drodze przewinął się też rekin, kilka statków oraz tysiące śmieci, co akurat dobrze o ludziach nie świadczy.

Ląd!

Gdy do lądu zostało już niewiele ponad czterysta mil zapanowała atmosfera wyczekiwania. Ruch statków stawał się coraz większy z każdym dniem. W końcu na horyzoncie ujrzeliśmy ląd! Teraz długie tankowce i ogromne kontenerowce mijały nas wzdłuż południowych wybrzeży Hiszpanii. Zbliżaliśmy się do Gibraltaru i cieśniny łączącej Atlantyk z Morzem Śródziemnym.

Z jednej strony Afryka, z drugiej Europa i my wypatrujący słynnej Skały. Wreszcie pod niemal dwóch miesiącach dotarliśmy na miejsce. Obsuwa była spora, ale takie są uroki życia na morzu. Rozpoczęła się tradycyjna celebracja szczęśliwego ocalenia.

IMG_4752

Mój drugi Atlantyk minął w atmosferze przemyśleń i podsumowań ostatnich miesięcy. Kolejny raz trafiłem na fantastyczną załogę. I mimo, że byliśmy przez kilka tygodni na siebie skazani to rejs przebiegł bardzo szybko, towarzyszyła mu też kupa śmiechu. Znów potwierdza się zasada, że nie ważne gdzie, ważne z kim. Tureckie pustkowia, Albańskie góry, rajskie wyspy na Karaibach czy jacht kołyszący się na falach, wszystko zależy od otaczających Cię ludzi, dlatego warto przebywać wśród tych fajnych. Teraz, po Morzu Karaibskim i Oceanie, czekał mnie debiut żeglarski na Morzu Śródziemnym. Kierunek Sardynia.

Marek Kramarczyk

{:}{:en}

Silence

I was woken up by clock alarm. It meant my first watch on my second Atlantic. If I don’t count these few from week before when we must have gone back because of ripped sail. I couldn’t wait until I see sky above the ocean. Sky full of stars, so sharp and close. Clear night, completely without artificial lights from human towns. I looked at the surface and I was stunned with astonishment. Ocean disappeared! Instead of sailing we were flying among orbs like in space.

A wind didn’t blow at all. There wasn’t any, even the most delicate gust. Surface became flat and smooth as a butter, cut by two hulls of catamaran as knifes. Stars reflected in it like in magical mirror. I saw constellations; Orion, two Bears dancing in their constant show. Each night duet shows sailors right way, this time it was spinning in quartet.

After two hours of space cruise in front of bow I saw fiery glow. Red lava flooded on Atlantic and sky. When it almost reached a yacht, on the horizon orange sun emerged. After while it was so high that all red light vanished and limitless ocean was blue again.

IMG_4113 IMG_4156

I was standing on net between hulls, I looked down and noticed my reflection in  water. Whole day a surface was like a mirror. Nothing happened around us. Wind took a break for longer. We saw only few clouds reflecting below us.

IMG_4169

At sunset it was different. Atlantic changed in milk with little pink shade. We were flying again, this time in clouds. Hovering higher and higher until sky became dark and moon appeared. It all started again since beginning. While we were waiting for some breeze we could watch this unique show once more.

Mainsail

Ocean became wrinkled, marine time flag started flapping on not so strong wind. It was time to hoist the sails after recent visit at sail maker. Main slowly was going up the mast. Only light breeze but in case only first reef. A moment to rest from loud engines.

Few hours later. Unexpectedly hear ripping noise. Wind force was barely twelve knots. We were seeing incredulously as brand new patch just threw apart. The specialist screwed up and it seemed that one week on Saint Martin was completely unnecessarily. No chance for return this time.

untitled (13 of 99)

Mainsail landed on deck took needles and thread. We sewed precisely in two teams for two days. Our patch managed to Europe, what didn’t mean end of troubles. During one watch we heard crack. Mainsail again hang flapped. This time one of shackles was broken.

Forecasts said about heading wind for next two days. We didn’t fix it. Decision was on engines to Azores. Engine noise became our  daily. We were close to Portuguese archipelago, but strong wind blows caused that we went slowly and nervously looked at the fuel tanks. We did it again and prepared to another forced stop, now on Faial.

IMG_4596

Whale

While we were waiting few days for repairs we spent time on the other Polish yachts, sailing pubs and sightseeing green and virgin Azores. When everything was ready a storm came on islands. As a true sailors we stayed in marina for next four days.

IMG_4556

Finally we went into last part of Atlantic and I was wondering about meeting some whales. It was eight month of this sailing adventure and still I didn’t meet any of them. Fortunately this area is famous for whales, so the chance was quite big. untitled (175 of 296)

It was two days since we left Marina da Horta. My watch was passing lazily and sun warm me up nicely. Suddenly I spotted movement among blue waves  Gray shape emerged from deeps . Too big for dolphin. Then fountain of water went into air. WHALE! WHALE! My loud cries spread on deck and lured whole crew to admire big mammal. Another few water stream blow up and after while animal dive into ocean again. untitled (68 of 252)

I saw a whale and fun was incredible. Despite daily visits of dolphins, which I always watch from bow, this view one of the biggest beings on Earth fell into memories the most. On my way it was also a shark and thousands of thrash, what isn’t very good about people.

Land!

It was four hundreds nautical miles to land and everyone waited. Sea traffic became bigger and bigger with each day. Finally on the horizon we saw land! Now long tankers and huge cargos were passing us along south coast of Spain. We headed Gibraltar and strait connect Atlantic and Mediterranean Sea.

Africa  on side, Europe on the other and we, looking for famous Rock. At last after almost two months we arrived to marina. Delay was long, but this is sailors’ life. We start celebrating our lucky survivor.

IMG_4752

My second Atlantic passed in atmosphere of deep thinking and summing up last months. Another time I’ve met amazing crew. Despite we were on small space for few weeks, cruise was good time full of fun. Again it doesn’t matter where, it matter with whom. Turkish dessert, Albanian mountains, paradise islands on Caribbean or yacht buoying on waves. All depends from people around you. That’s why it’s better to be with these cool ones. Now, after Caribbean Sea and Ocean it was my first time on Mediterranean Sea. Direction Sardinia.

Marek Kramarczyk

{:}